Rok Kapłański, cz. 22

PORZĄDEK DNIA PROBOSZCZA Z ARS I JEGO ŻYCIE WEWNĘTRZNE.

Poza pięciodniowymi rekolekcjami, na które do roku 1835 ks. Vianney udawał się rokrocznie, święty z Ars nie opuszczał swojej wioski. Życie jego przybrało charakter wzniosłej monotonności, która uczyniła z niego więźnia dusz. Dwadzieścia godzin na dobę, o ile nie więcej, był na nogach, w konfesjonale spędzał od piętnastu do szesnastu godzin w lecie, w zimie od jedenastu do trzynastu. Już od pierwszej w nocy był w kościele, sam dzwonił na „Anioł Pański”, by dać znać ludziom, iż kościół już jest otwarty, a on gotowy do spowiadania. Oczekiwał ich przybycia, klęcząc przed tabernakulum, a widok ten był niesamowity, sami wierni zeznawali, że był jak anioł wpatrzony w Boskie oblicze. Penitenci też nierzadko wyprzedzali gorliwego proboszcza i gdy tylko otworzył kościół ustawiali się wokół konfesjonału, ale i tak musieli kilka chwil zaczekać, gdyż proboszcz nie chciał rozpoczynać spowiedzi bez modlitwy za swych przyszłych penitentów. Z konfesjonału wychodził punktualnie o szóstej latem, a w zimie o siódmej, by odprawić Mszę świętą,, którą poprzedzał dłuższym osobistym przygotowaniem. Według świadectwa wielu, nie odprawiał Mszy św. zbyt długo, natomiast wszystkich budował postawą i skupieniem, jakie malowało sie na jego twarzy. Po Mszy św. pozwalał sobie jeszcze na dziękczynienie, potem święcił różne dewocjonalia, które pielgrzymi przynosili do zakrystii. O jakiegoś czasu miał polecenie od biskupa, by rano na śniadanie wypił choć trochę mleka, co czynił bardzo pośpiesznie w „Domu Opatrzności Bożej” i potem zaraz wracał do konfesjonału. Około godziny dziesiątej aż do jedenastej odmawiał Brewiarz kapłański, by o jedenastej rozpocząć zwyczajną katechezę. Po nauce, około południa wracał na probostwo, by coś zjeść, jako niby obiad, czyli jakaś zupa i jarzyny. Robił to często stojąc i przeglądając korespondencję. Sam Ks. Vianney przyznał się kiedyś, że „między godziną dwunastą a pierwszą w południe zdążyłem zjeść obiad, zamieść pokój, ogolić się i odwiedzić chorych”. Po południu, po odwiedzinach chorych znów wracał do konfesjonału i do wpół do ósmej znów spowiadał. Potem wracał na probostwo, gdy była już prawie dziesiąta, albo i więcej. Wydaje się, że w łóżku spędzał zaledwie trzy lub cztery godziny, a w czasach, gdy przechodził utarczki z szatanem, to prawie wcale nie spał.Warto wiedzieć, że święty proboszcz z Ars sł do tak wytężonego wysiłku duszpasterskiego czerpał w głębi modlitwy i wewnętrznego skupienia.