Rok Kapłański, cz. 3

LATA CHŁOPIĘCE JANA MARII VIANNE’A

Francja tego okresu stała się areną wielkich przemian społeczno -politycznych, tzw. Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która za cel nadrzędny postawiła sobie walkę z wiarą i Kościołem. W styczniu rewolucyjnego roku 1791, gdy osławiona Konstytucja weszła w życie w prowincji Lyońskiej, Janek miał niespełna 5 lat. Ksiądz Jakub Rey, proboszcz w Dardilly od trzydziestu lat, w chwili słabości złożył odszczepieńczą przysięgę na wierność Rewolucji, co odłączyło go od Kościoła. Niebawem jednak zrozumiał swój błąd, oświecony przykładem swego wikariusza i sąsiednich braci kapłanów, udał się na dobrowolne wygnanie do Włoch. Do parafii przybył inny kapłan, przysłany przez biskupa, też apostatę, ale mieszkańcy Dardilly w swojej prostocie nie podejrzewali nawet, że Konstytucja Rewolucyjna wiodła do schizmy i herezji. Na zewnątrz nic sie nie zmieniło w obrzędach i zwyczajach parafialnych, więc ludzie w dobrej wierze chodzili na Msze św. i przystępowali do sakramentów.Z czasem jednak otworzyły im się oczy, bo nowy pasterz często używał w kazaniach słów: „obywatel”, „duch obywatelski”, „konstytucja”i atakował Papieża. Niektóre pobożne osoby przestały chodzić na nabożeństwa, za to ci , którzy dawniej prawie w ogóle nie chodzili do kościoła , siadali w pierwszych rzędach. Kiedy do rodziny Vianne’ów przybyła ich krewna z Ecully, przestrzegła ich, że ich nowy proboszcz przez złożenie przysięgi oderwał się od Kościoła i że nie wolno im go słuchać. Pobożna matka Jana odważyła sie upomnieć upadłego kapłana, co doprowadziło do jego nawrócenia. Kościół parafialny wkrótce zamknięto!

 

Nastały tymczasem dni krwawego terroru. Każdy kapłan, który odmówił przysięgi był skazywany na śmierć. Ustawami z 1793 zarządzono nagrody dla donosicieli i surowe kary dla pomagającym kapłanom. Mimo tego wierni kapłani często przybywali w okolice Dardilly i dziwnym trafem w domu Vianne’ów znajdowali gościnę i często odprawiali Msze św. Zaufani posłańcy z Ecully odwiedzali oznaczone domy i przekazywali, gdzie w nocy będzie kapłan i Msza św. Czasami trzeba było iść kilka kilometrów, by wziąć udział w takim spotkaniu. Może właśnie na tych nocnych zebraniach mały Jaś odczuł powołanie do stanu kapłańskiego. Siedmioletni wówczas Jaś nie mógł sobie jeszcze zdawać sprawy z biegu wypadków i powagi sytuacji. Wybuchło powstanie ludowe, ludzie sami próbowali bronić się przed bezbożną Rewolucją. Był więc ogólny zamęt, żołnierze Rewolucji raz po raz przechodzili przez wieś. Pobożne dziecko mniej dotkliwie odczuwało niepokój i zgiełk wojenny, niż milczenie kościelnych dzwonów.

Rewolucja krwią zalewała Francję, ale w małej wiosce Dardylli było w miarę spokojnie. Janek po skończeniu siedmiu lat pomagał w gospodarstwie, razem z siostrą Małgorzatą pasąc krowy, owce i osła. Wiele opowiadał siostrze historii ze Starego , jak i Nowego Testamentu, które znał od matki, uczył ją licznych modlitw, jakie znał i dawał liczne rady odnośnie pobożności, np. zachowania się na Mszy św. Janek w czasie, gdy długie godziny spędzali na pastwisku, budował ołtarzyki, przystrajając je gałązkami i kwiatami i tam się często modlili. Wkrótce doszło do tego, że i z sąsiednich pastwisk schodziły się dzieci, by popatrzeć na to, co robił Jaś. Od razu wykorzystał to i zaczął głosić swoiste nauki dla tych dzieci, uczyć ich modlitw, których w ogóle nie znały, jako, że niektóre już zapomniały jak wygląda kościół w środku i co się w nim robi.Podczas, gdy w całej Francji zniesione były obrzędy religijne, w tej nieznanej dolinie dzieci, śpiewając pieśni kościelne odbywały procesje na wzór tych kościelnych. „Rolę proboszcza prawie zawsze ja spełniałem” – mówił później ksiądz Vianney. Tak to w cieniu drzew i wśród traw rodziło się kapłańskie powołanie Janka. Miał też dobroczynny wpływ na inne dzieci, potrafił rozstrzygać spory między nimi, oduczał ich brzydkich słów i uczył ich łagodności w postępowaniu. Sześćdziesiąt lat później Marion (Marynia) Vincent opowiadała, jak to kiedyś w dziecięcej prostocie powiedziała do Janka, który był jej rówieśnikiem, że mogli by sie pobrać, bo bardzo jej się Janek podobał. „O nie, nigdy” – odpowiedział jej wtedy żywo mały Janek. U Janka od najwcześniejszych lat rozkwitła już skromność i wstydliwość. W tych najmłodszych latach Janek dał się też poznać jako orędownik ubogich, miał w tym zresztą ciągle przykład rodziców, którzy o ubogich, wędrowców i żebraków się troszczyli. Jest znany przypadek, kiedy odstąpił własny talerz zupy żebrakowi, gdy już zabrakło dla niego.