Rok Kapłański, cz. 4

SZKOŁA. PIERWSZA SPOWIEDŹ. PIERWSZA KOMUNIA ŚWIĘTA.

Sądząc z niektórych szczegółów z lat dziecięcych małego Vianney’a można dojść do wniosku, iż dość wcześnie rozwinął się on umysłowo. opóźniona była tylko jego nauka, bowiem w wieku 10 lat poza niezwykłą wiedzą religijną nie posiadał żadnej wiedzy naukowej. Starsza siostra Katarzyna nauczyła go tylko rozpoznawania liter i umiał sylabizować z książki do nabożeństwa. Najwyższa była juz pora, by zaczął uczęszczać do szkoły, ale takiej nie było Dardilly. Co prawda prawo z 1793 roku postanawiało, że dzieci, najwcześniej od lat 6 a najpóźniej od lat 8, miały uczęszczać do szkół publicznych przez trzy lata, pod karą grzywny grożącej rodzicom, a wynoszącą czwartą część płaconych przez nich podatków. Członkowie Konwentu sądzili, że w ten sposób oświata dotrze do najbardziej zapadłych wiosek. Niestety, Rewolucja usunęła wszystkie źródła nauczania. Nikt nie mógł dostać pozwolenia na nauczanie, kto nie złożył przysięgi rządowi. Dopiero po zniesieniu tej przysięgi Konwent przyznał prawo nauczania każdemu obywatelowi. Tak więc w Dardilly niejako obywatel Dumas otworzył z początkiem 1795 r. szkółkę, do której napływały dzieci, które z racji chłodnej pory roku nie miały zajęć w polu. Prócz nauki czytania uczono się pisać, liczyć, trochę historii i geografii. Jaś przy nauce odznaczał się dobrym zaufaniem i pilnością. „Pan Dumas” – opowiada Małgorzata – „był z Jasia zadowolony i często powtarzał innym dzieciom: Bierzcie przykład z małego Vianney’a”.

 

Kościół, niestety, nadal był zamknięty. Po śmierci Robespierre’a pojawiła się nadzieja, prześladowanie wiary stało się mniej gwałtowne, lecz minęły zaledwie trzy miesiące, a pojawił się nowy dekret, iż „nikomu nie wolno będzie spełniać obrzędów jakiegokolwiek wyznania, kto nie podda się prawodawstwu Republiki”. Niespełna trzydziestu kapłanów katolickich, którzy pozostali w ukryciu w prowincji Lyońskiej, obsługiwało potajemnie wiernych, odprawiając to tu, to tam. Francja stała się krajem misyjnym. Miejscowość Ecully stała się centrum misyjnym, do którego przydzielono też wioskę Dardilly. Ukrywający się kapłani wyuczyli się nawet różnych rzemiosł, by pod tą przykrywką mieszkać wśród ludzi, ale zajmowali się potajemnym duszpasterstwem.

Któregoś dnia 1797 roku, jeden z tych kapłanów, ks. Groboz, odwiedzając ze Mszą św. dom Vianney’ów, zapytał Janka:

– Ile masz lat?
– Jedenaście.
– Jak dawno byłeś u spowiedzi?
– Ależ nigdy jeszcze nie byłem! – odrzekł chłopiec z niemałym zdziwieniem.
– W taki m razie zabierzemy się do niej natychmiast!
Janek został sam na sam z kapłanem i rozpoczął pierwsza spowiedź. „Stoi mi ona zawsze w pamięci” – opowiadał w późniejszych latach święty – „Było to u nas w domu, pod zegarem”. Jakież to mogły być grzechy, które wówczas wyznał? Raczej przypuszczać należy, iż szczera prostota tej dziecięcej duszy w podziw wprawiła kapłana, którego Bóg zesłał do wysłuchania jej zwierzeń!

Po ukończeniu trzeciego roku szkoły w Dardilly, Jaś przeniósł się do Ecully, gdzie dwie siostry Boromeuszki w ukryciu przygotowywały dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Rodzice mieli tam dowozić tylko ubrania i pożywienie. Był rok 1799. Zanim nastał dzień uroczysty, odprawiono rekolekcje. Na miejsce uroczystości księża Groboz i Balley wybrali dom pani Pingon. Dzieci z Dardilly, w liczbie szesnastu, wprowadzono wczesnym rankiem w zwykłych ubrankach do wielkiego pokoju, którego okiennice były szczelnie zamknięte. Tam dopiero matki je przystroiły i dały im świece. Janek miał skończonych trzynaście lat w chwili przyjęcia do serca Boskiego Gościa. Siostra Małgorzata wspomina, że Janek „był tak uradowany, iż nie chciał opuszczać tego pokoju, w którym miał szczęście po raz pierwszy przyjąć Komunię Świętą”. Na pewno przeżywał to, co potem, jako kapłan miał powiedzieć: „Przyjmując Komunię świętą odczuwa się coś nadzwyczajnego … jakąś rozkosz … pociechę … jakieś uczucie zadowolenia rozlewa się po całym ciele i dreszczem ją przejmuje … Zmuszeni jesteśmy zawołać jak św. Jan: Pan jest! … O, Boże mój! Jakaż to radość dla chrześcijanina, kiedy odchodząc od Stołu Pańskiego całe niebo piastuje w sercu!”

W późniejszych czasach ks. Vianney o swojej Pierwszej Komunii Świętej wspominał zawsze ze łzami radości! Po pięćdziesięciu latach pokazywał dzieciom w Ars skromną koronkę, pamiątkę swej Pierwszej Komunii Świętej, i zachęcał dzieci, by pamiątki z tego dnia zawsze przechowywały, jako przedmioty bardzo cenne. Po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej Jan Maria jeszcze tego samego dnia wrócił z rodzicami do Dardilly. Gdy minęły lata dziecięce Janka skończył sie dla niego okres nauki, bo zajęcia gospodarcze i praca w polu zajmowały mu całkowicie czas. Ale nigdy nie zapominał o modlitwie i pobożności!