ROK FILOZOFII W VERRIERES.
Jan Maria Vianney utracił matkę w chwili, gdy była mu ona najbardziej potrzebna. To w niej znajdował oparcie, a teraz wobec nowych doświadczeń służyła by mu duchowym oparciem i obroną przed surowym ojcem. Mateusz Vianney jednak, może na skutek ostatnich zleceń umierającej żony, nie sprzeciwiał się już dalszej drodze Jana ku kapłaństwu. Na probostwie w Ecully zapanowała radość, gdy znów ujrzano świątobliwego młodzieńca. Ks. Balley nie wątpił, że Opatrzność pozwoli mu powrócić i od szesnastu miesięcy co wieczór polecał w modlitwach ukochanego ucznia. Seminarzysta miał zamieszkać już nie u ciotki Humbertowej, ale na probostwie. Ks. Balley chciał mieć pod okiem ucznia, który miał tyle zaległości w nauce na skutek długiej przerwy. Przy tym służył staremu księdzu w pracach ogrodowych i w zakrystii. Jan Maria skończył 25 lat, czas naglił, więc ks. Balley zależało, by doprowadzić go do ołtarza.Uzyskał, iż Vianney’a zrównano w prawach z uczniami retoryki w małych seminariach. 28 maja 1811 r. Jan Maria otrzymuje tonsurę (obrzędowe wygolenie głowy), co wliczało go w poczet kleru i sług kościoła i dało pierwszy krok w drodze wiodącej do kapłaństwa. Oddany pod bezpośredni kierunek ks. Balley’a Jan znalazł się w twardej, choć dobrej szkole. Pobożność surowego księdza była szczera i rzewna, sam nieraz płakał przy odprawianiu Mszy św. i młody kandydat na kapłana uczył się, jak należy zachować się wobec Boskich Tajemnic. Ulubioną lekturą młodego Vianney’a były w tym czasie „Żywoty Świętych”.