Rok Kapłański, cz. 17

ARS JUŻ NIE ARS!

Ars zmieniło wreszcie duchowe oblicze. Do wdowy Fayot z Les Noes, u której Ks. Vianney ukrywał się w czasie swojej nieudanej służby wojskowej napisał w roku 1823 takie słowa: „Znajduję się na małej parafii, głęboko religijnej, która służy Panu Bogu z całego serca”. Była to bardzo pochlebna opinia swojej parafii i choć wiele jeszcze pozostawało do zrobienia, naprawdę pod wpływem świętego proboszcza ludzie się odmienili. W 1827 roku sam proboszcz na jednym z kazań powiedział: „Bracia moi, Ars, już nie Ars! Słuchałem spowiedzi i mawiałem kazania na nabożeństwach w innych parafiach, podobnej jednak zmiany na dobre, jak tu, nigdzie nie znalazłem”. Można było spotkać młodych ludzi prowadzących zaprzęg z koronką w ręku. Ludzie odzwyczaili się kląć i śpiewać plugawe piosenki. Stosując się do poleceń proboszcza nie zaniedbywano modlitw przed i po jedzeniu, odmawiano trzy razy dziennie „Anioł Pański”. Pobożny zwyczaj nakazywał wkopywać wiosną w ziemię krzyżyki, by zapewnić urodzaje. Dbał o życie rodzinne swoich parafian. Do tych dni, gdy praca nad duszami w konfesjonale nie zabierała mu coraz więcej czasu, chętnie odwiedzał rodziny i pytał o wszystko, i o materialne sprawy, a przede wszystkim o duchowe.

Prałat Convert, który w lipcu 1889 roku objął parafię po ks. Vianney stwierdził, że nawet na twarzach ludzi z Ars malowało się skupienie i uduchowienie. W Ars ludzie wyjątkowo dbali o uczciwość. Na wsiach było czymś normalnym, ze zabierano z pól i sadów sąsiadów różne plony, ale w Ars ludzie się tego oduczyli. Wszyscy, którzy później pielgrzymowali do Ars stwierdzali, że najbardziej charakterystyczną cechą Ars były nabożeństwa niedzielne, niby długie, ale wiele ludzi ze wsi w nich uczestniczyło i nikomu sie nie dłużyło. W niedzielę też w Ars panował niezwykły spokój. nie zaprzęgano koni, nawet do kościoła, nigdzie nie było hałaśliwych zabaw, a tym bardziej pijanych. Ks. Vianney dbał też o to, by ludzie przestrzegali świąt nakazanych w dni, które nie były uznane przez państwo za wolne od pracy. Święty proboszcz pragnął tez duchowego wzrostu swoich parafian. Po dwudziestu latach swej pracy i napominania doprowadził do tego, że w dni powszednie w kościele było na Mszy św. ponad 50 kobiet i prawie 20 mężczyzn. Jego zachęta do korzystania z sakramentów poskutkowała tym, że nawet ci najbardziej obojętni religijnie, przynajmniej kilka razy w roku przystępowali do spowiedzi.Zachęcał też zwłaszcza, by parafianie ważniejsze rocznice swego życia łączyli ze spowiedzią i Komunią św. Wszelkie uroczystości kościelne starał się ks, Vianney obchodzić szczególnie uroczyście, wykorzystują najbogatsze i ozdobne szaty liturgiczne i dając bogatą oprawę procesjom. Ars stało się ogniskiem, z którego promieniowała prawdziwa świętość.