W CHWALE.
Zaledwie ks. Jan Maria Vianney wydał ostatnie tchnienie, gdy poczęto cisnąć się dokoła jego – jak sam je nazywał – „nędznego ciała”. Ks. Vianney wyraził niegdyś życzenie, by po śmierci nie rozbierano go. Obawiał sie bowiem, by nie odkryto śladów straszliwych umartwień, jakie sobie zadawał. Życzenia tego jednak nie uwzględniono, i wtedy , z niemałym wzruszeniem odkryto ślady po biczowaniach i to wszystko, co było efektem jego postów. Czytaj dalej Rok Kapłański, cz. 34 – ost.